na Rzecz zachowania Naturalnego Piękna Wsi i Godną Starość

LAMPA NAFTOWA

Fragment z „W CZASOPRZESTRZENI” (w przygotowaniu).

Odchodząc zabiorę ze sobą światło i obraz lampy naftowej – maleńki, świecący, żywy punkt. NIE - lampiony Wenecji, girlandy na Chemps Elisees, perfumy Galerii Lafayette, katedrę Św. Stefana, luksus Monaco, ,,elegancję,,- Maxim’sa, tragedię na Autostradzie Słońca, Most Poniatowskiego, ale ..., światło i zapach lampy naftowej. Koniec. Kropka.

Lampa naftowa, wisiała w CHATCE, (na uszaku – miedzy pokojem, a kuchnią). Aby zacząć o Chatce - co już obiecałam na str. internetowej, muszę wrócić do brzucha mojej Matki.
Zdolność przetrwania; lęki, odporność, wyobraźnia i wiele, wiele innych zbawiennych „drzazg” późniejszej osobowości – ma swój początek właśnie TAM.
Będzie też, o przygodach ZIEMSKIEGO dzieciństwa: o mieszkańcach Chatki, o sołtysie, jak rozdzielał „Unrę” – pomoc z Ameryki, i o NKWD, o kuferku z granatami, o wyroku Władzy Ludowej, o „Bierucie” i brzozie, o drzwiach do kuchni, o sierocińcach, o scaleniach i scalonych w sitwę „myliurantach”, o teatrze, o aktorstwie, o sztuce, o kochankach, o podróżach, o rodzinie, o Starej Baśni, o babim lecie, o maszynach – robotach, co chciały mnie pożreć, o zwierzętach, o przyrodzie, o snach i ludziach: sąsiadach, dawnych i dzisiejszych, o władzy - lokalnych mafijkach i o pogardzie, której nie pozwoliłam w sobie zmienić się w nienawiść. Będzie też o przyjaciołach, o miłości, o śmierci, ale nade wszystko…, o POLSKIEJ WSI – mojej ziemskiej kolebce. Taka sobie podróż „ W CZASOPRZESTRZENI”

Podobno w Bengalore, ( w południowych Indiach ), istnieje biblioteka, gdzie na palmowych liściach są spisane losy każdego z nas, a właściwie tych z nas, którzy tam dotrą. Mnich obsługujący bibliotekę, będzie wiedział, że to właśnie Wy przybędziecie, aby poznać swój los - przeszłość: wszystkie wcielenia, przyszłość i czas „końca”.
Taki komputer świata sprzed 5000 tys. Lat.

Póki co, opowiem mój początek – od światełka w przestrzeni, poprzez lampę naftową, aż po komputer i HAARP!
To nie Ojciec i Matka zdecydowali, o poczęciu mojej istoty – to ja wybrałam: Przodków, Rodziców, Miejsce, Czas, Imię.
A było tak …, gdzieś w przestrzeni kosmicznej pętało się maleńkie światło –
( w przyszłości światło lampy naftowej ). To byłam ja. Jedyne , o czym nie ja decydowałam, to moment oderwania się –( świadomości…?) z gwiezdnej plejady w przestrzeni kosmiczno - wodnej. Do dziś nie wiem „ KTO” za tym stoi, ale cała reszta mego istnienia jest wiadoma. Najpierw trzeba wiedzieć, że wszystko, co się działo, dzieje i dziać będzie, zależy tylko od Nas. (Do Bengalore jeszcze nie dotarłam, wybieram się – może zdążę).
Więc, kiedy byłam światełkiem, (w gwiezdnej, czy wodnej przestrzeni ), pamiętam, że było mi zimno i bardzo samotnie.
Miałaś rację Matko Moja, każdy jest sam, jak gwiazda w gwiazdozbiorze, niby złączone wspólnym światłem, ale każda dla siebie , na swoim torze – byłam więc już tylko samą siebie.

,, Jesteś samotny - jesteś tylko swój,,
fot. m.ł.



Kiedy ,, wystrzelono,, mnie z UNIVERSUM, początkowo byłam zagubiona – miotałam się w stanie nieważkości, miałam wrażenie, jakbym była budzącą się świadomością. To bardzo bolesne i męczące. Nie wiedziałam, co ze mną będzie, a jak się nie wie dokąd się idzie, to się nigdzie nie dojdzie i co wtedy? Nicość….? Nawet tego nie wiedziałam …, co to jest to NIC…? Przecież już istniałam! Chciało mi się płakać.
Wtedy zaczęło się coś dziać – jakiś ruch, drżenie. Chyba szybowałam … Jak długo ..? Nie wiem. Czas linearny jest potrzebny tylko istotom w stanie rozkładu – tym na ziemi; od momentu przecięcia pępowiny, już zaczyna się schodzenie. ( Ostatnie + - 100 lat naszego ziemskiego życia, to naprawdę mały etap przed następną podróżą).
Miałam tę świadomość, więc jakiś pośpiech i ciekawość spowodowały, że zjawiło się we mnie gorąco, duszność i podniecenie:
ciekawość, co też tam - na dole jest ..?
Nagle zaczęłam jakby „widzieć…” Jakieś klocki, punkty - jedne podłużne, inne okrągłe, podwójne, pojedyncze. Te prostokątne były raczej nieruchome, ale te inne poruszały się, zatrzymywały, łączyły, rozdzielały.
Żyto plonuje Twoim zapachem Matko Moja, w lesie ślady odnajduję Matko Twoje, w poranku nadzieję , w wieczorze zmęczenie Matko Moja, w nocy spotykam Twoje sny Matko Moja, jesienią spokój, w deszczu łzy Matko moja, nad Bugiem wspomnienie, a w niebie Twoje istnienie Matko Moja. Aniele Boży stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój – rano, wieczór, we dnie w nocy, bądź mi zawsze do pomocy. Aniele Boży stróżu mój, bądź tak dobry i przekaż Rodzicom Moim Ziemskim – miłość moją i modlitwę i moją wdzięczność, za Ich istnienie, za przyszłe miejsce moje.., i zapach…? Pojawił się zapach. Ogólnie niezbyt przyjemny – ziemski, korzenny, orzeźwiający, świeży, jakby przed chwilą zaorana ziemia…, ale też w tym ogólnym, przyciągał mnie jeden szczególny.
Wyróżniałam jeszcze kilka, ale ten…, był mi bliski.

( Każda istota uwolniona z przestrzeni będzie miała swoich: Matkę i Ojca, pozostaje kwestia wyboru.)
(mal.) Moniki Ł.



Wracając do zapachu, który najwidoczniej mi odpowiadał - postanowiłam odnaleźć źródło…, skąd do mnie płynął …?
Świadomie lub nie, ( bo byłam jeszcze wspomagana świadomością z przestrzeni i tą już własną), ale podjęłam decyzję: odnajdę ten zapach, oswoję go i to będzie mój DOM!
fot. m.ł



Mały PUNKT na ziemi –( w przyszłości, Matka Moja), poruszał się razem z innymi punkcikami, jakby po wyznaczonych liniach – ulicach.
Nagle zmienił kierunek, wszedł w jakiś korytarz i zniknął w środku jednego z klocków - domu.
(Później - kiedy już byłam w pełni „ziemską” istotą, dowiedziałam się, że tam był też mój Ojciec. )

Nawigator

Licznik odwiedzin

160121
Dziś 7
Ostatni tydzień183
Ostatni miesiąc595
Ogółem160121