HIPOKRYZJA
HIPOKRYZJA
Dla „W czasoprzestrzeni” – w przygotowaniu.
Hipokryzja w ogóle, a HIPOKRYZJA WŁADZY jest najbardziej upokarzającą formą fałszu wobec ludzi którzy zaufali. To nie z „mową nienawiści” trzeba walczyć – „mowa nienawiści” wyciszy się, kiedy ludzie będą mieli poczucie bezpieczeństwa i prawdy. Odsłaniać trzeba hipokryzję – jest podstępna.
Mowa nienawiści kwitnie, bo ludziom żyje się źle - najłatwiej jest więc odreagować wyzwiskiem, komentarzem deprecjonującym osobę, lub jakąś akcję - natomiast hipokryzja, to GANGRENA niszcząca atmosferę otoczenia i relacje między ludzkie - gorsza, niż nepotyzm, ten można udowodnić, ale…
O HIPOKRYZJI: /najprościej definiuje to zjawisko o. Jacek Salij /
„…Umówmy się na początku, że hipokryzją będziemy tu nazywali udawanie, iż czynię dobro, jakiego faktycznie nie czynię, albo że nie czynię zła, jakie w rzeczywistości czynię. Niekiedy hipokryzją nazywana jest również obłuda: udawanie życzliwości albo innych postaw pozytywnych, których we mnie nie ma. Hipokryzją bywa również nazywany podstęp, czyli zachowanie mające na celu zmylenie kogoś, aby osiągnąć jakąś korzyść”
(źródło:) Jacek Salij OP: „Nadzieja poddawana próbom”
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz
Gdyby można było zobrazować hipokryzję…, narysowałabym ciemno – szaro – brudną masę, chmurę. Oblepia ludzi i otoczenie, ale jest nieuchwytna. Raczej czuje się ją, niż dostrzega. Jest „ciężka” i męcząca. Chciałoby się: zareagować, przeciwstawić, poskarżyć, ale co z tego, jak jej nie można wskazać, złapać…? Dlatego jest tak niebezpieczna i bezkarna. Który sędzia wyda wyrok skazujący za uprawianie hipokryzji – czegoś co nie widoczne? Lud żyje w biedzie, ale władza przecież „ciężko pracuje”, aby nam się dobrze działo – sami (ś) my ją powołali w nadziei, że nam się poprawi.
Często „działania” lokalnej wierchuszki w wiejskiej gminie, przybierają cechy „dobra społecznego” - publicznej użyteczności, patriotyzmu itd., tylko, jak tak przyjrzeć się bliżej to w wielu przypadkach nie pozostaje nic innego, jak zawiadomić prokuratora, ale…, nie daj Boże – („dziwnym zrządzeniem losu”) nastąpi umorzenie sprawy: z „ braku podstaw”. Co wtedy…?
Listopad 2014r.
Historia zrównanego z ziemią siedliska: zarys świetnie zachowanych fundamentów domostwa, studnia, dwie piwnice, stare drzewa - antonówki, piękna rozłożysta lipa i krzyż, (patrz szczegóły na stronie w publikacji pt. „KOLONIŚCI z SUTNA – Jak umierają małe ojczyzny”)
Publikacja najpierw ukazała się na stronie Fundacji bez zdjęć – dowodów dewastacji: siedliska, starych drzew, krzyża, piwnic, studni. Przed wstawieniem zdjęć, jednak postanowiłam jeszcze raz pójść tam i rzucić okiem, w sierpniu tegoż – 2014r. Co zobaczyłam…? Ani śladu po fundamentach, piwnicach, studni, krzyżu i starych drzewach! Jedyny ślad, to pokiereszowana kłoda lipy. Ktoś z bliskich, albo z rodziny dawnych mieszkańców tego miejsca przeniósł pieczołowicie kilka metrów dalej: kłodę tego niegdyś pięknego drzewa, wzniósł nowy *krzyż, a u jego stóp umieścił wkutą w kamień pamiątkową tablicę.
Tablica upamiętnia życie – los, tragedię ludzi, których też pamiętam i tak długo, jak będzie mi to dane, będę bronić i przypominać ludziom, smutne ale piękne miejsca naszego pochodzenia i życia naszych przodków. Cmentarze są miejscem wspólnym, ale siedliska, są uświęcone indywidualnym losem.
„…Czy na pewno wycinka starych drzew, dewastacja piwnic - wkopanych w głąb ziemi na dwa metry, likwidacja starego krzyża, zniszczenie studni jest w „porządku” - (jeżeli nie w świetle prawa, to chociażby w wymiarze ludzkim…?”
*Stary krzyż znaleziono - zepchnięty spychaczem w kąt, na skraju zrównanego z ziemią siedliska.