KLASA 65
„KLASA 65” Czerwiec, 2014r.
/dla „W czasoprzestrzeni”/
Dzwoni telefon…
„Mówi Elżbieta J. Martusiu kojarzysz mnie…? Wiesz kto mówi…?”
No jakże mogłabym nie wiedzieć –
Po kilku min. rozmowy ustaliłyśmy, że musimy się spotkać - wszyscy absolwenci (klasy Prof. Krzemińskiego), rocznik 65 - PWST - Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna w Krakowie. Elżbieta zawsze miała w sobie coś ciepłego - „matkowała” grupie, więc nie dziwi mnie, że to ona pomyślała, aby nas skrzyknąć.Zagościło uczucie…, jakby odezwał się ktoś b. bliski, dawno, dawno temu nie widziany, ale i lęk - było nie było, to jednak konfrontacja: SPOTKANIE z CZASEM, który upłynął… Nieubłaganie „coś” z nami zrobił i na każdym poziomie…
Jeszcze kilka rozmów i Elżbieta zakomunikowała: udało się skrzyknąć „Klasę 65” na 29 czerwiec, 2014r. godz. 16-ta w Warszawie w jej mieszkaniu - prawie w komplecie. Nie będzie Ewy D. Pomyślałam kiedyś, że jej wycofanie się z życia publicznego to rodzaj „zmitologizowania się” Nie będzie też Kuby F. – żyje gdzieś w Ameryce, Jurka P. – gdzieś we Francji zajęty swoimi pięknymi kolażami - miał nie dawno wystawę w galerii w Warszawie. (Wypijemy za Nich lampkę szampana).
Podobno w podeszłym wieku największą radość sprawiają spotkania – powroty i wspomnienia w gronie przyjaciół z lat młodości, tak jakbyśmy się „ubezpieczali” nawzajem wspólnym istnieniem – JESZCZE !
Niektórzy z nas są ciągle zaangażowani w Teatrze – ciekawa jestem, jak im tam teraz…?
A ja…? Czy mi brak teatru, grania …?
Nie, teatr to nie tylko deski sceny. Uprawiam swój teatr w formie jednej z najtrudniejszych, ale dla mnie najbardziej odpowiedniej – za to jestem bacznym obserwatorem młodych kolegów i tych starszych, których znam, z którymi grałam. Całkiem niedawno jeden z dziennikarzy regionalnej gazety zapytał ? /Fragm. wywiadu – T. K./
(”…) Czy jest – jeżeli tak…, to na czym polega różnica w sztuce teatralnej - estradowej artystów z czasów kiedy Pani, Pani Marto grała w teatrze, filmie, TV, a tą dzisiaj …?”
O tak…, ilustracją tej różnicy jest np., ekspresja sceniczna Ewy D., a tą - (dzisiejszych piosenkarek), które śpiewają utwory niegdyś wykreowane przez Ewę. U Ewy: zero efektów, gestykulacji, min, falowania sukien, dekoru…, tylko wewnętrzna siła, poczucie prawdy, osobowość. Dzisiaj, Persona – Osoba, rozmywa się w „teatralizowaniu” ponad miarę, jakby z braku „siły wewnętrznej- osobowości. To o czym śpiewała i jakie uczucia wzbudziła Ewa D. pozostaje ponad czasem. Czy z tego, co oglądamy w tej „branży” dziś coś przetrwa w nas…? Nie wiem. Artyści wpadają w pułapkę: gadżetów, laserów - techniki i w rezultacie uczestniczą w tworzeniu kultury masowej, którą można przeżuć, jak gumę do żucia, a po wyjściu z teatru wypluć. Jasne, wszyscy musimy mieć z czegoś żyć, więc często idziemy na kompromis.
„Myśli Pani, że ci artyści – „na czasie” - mody, systemu, żyją lepiej…?”
Materialnie pewnie tak, ale BYĆ WOLNYM, tylko nielicznym udaje się.