na Rzecz zachowania Naturalnego Piękna Wsi i Godną Starość

MIT

Fragment z „W CZASOPRZESTRZENI” (w przygotowaniu).

MIT - z gr. Mythos – opowiadanie, legenda, podanie…
„Mit – opowieść o otaczającym ludzkość świecie, opisująca historię bogów. Zjawisk paranormalnych, demonów, legendarnych bohaterów, oraz historię stworzenia świata i człowieka”.
Wikipedia
fot. m.ł.



Pradawne dzieje - tak odległe, że już nie są historią - są MITEM i nawet nie wiadomo czy to „dzianie się” kiedykolwiek się działo. Podobno w każdym z nas jest cząstka tego co było, jest i będzie .
Engramy – ślady pamięci …? Może to jest właśnie Mit…? Tylko jak mam go rozpoznać, jak „zlokalizować” w sobie?

Myślę, że najbliższą „krewną i budulcem” Mitu jest Poezja, tym bardziej, że wg. starej definicji: poezja jest jedyną sztuką, która powstaje z niczego – wszystkie inne kreowania są naśladownictwem - bądź Natury, bądź geniusza Boskiego. OK! Z tym częściowo mogę się zgodzić, zwłaszcza, że Poezja - („ … „) to jest coś, co najpierw odczuwamy, przeżywamy wewnątrz nas – na poziomie duchowym, później wyrażamy emocjami, słowem…” (patrz. R. Steiner – ,,Art Cosmique” )

Zatem, wzbudzanie dobrych emocji w żywej istocie, pozytywnie uzbraja, ubogaca człowieka; zatroszczmy się więc o tworzenie dobrych, pięknych, ciepłych emocji w dziecku, kiedy jest jeszcze w łonie Matki – może zwiększymy szanse na bycie CZŁOWIEKIM w przyszłości. Jakie są dzisiejsze źródła emocji do dyspozycji naszych dzieci i co z tego wynika …? Widzimy na co dzień – a może to o to chodzi…? Może gry komputerowe oderwą od rzeczywistości tak …, że manipulowanie osobnikiem będzie łatwiejsze, niż kierowanie koniem w zaprzęgu…? A może przez to TRZEBA przejść, może WIEJSKIE DZIECI -„zapóźnione” w stosunku do tych miastowych, (utrudniony dostęp do komputera ), już są i będą zdrowsze …?


Wróćmy do MITU.
Z mego dzieciństwa, rozpoznaję kilka zdarzeń – obrazów, które (jak przeczuwam), były sprawcami narodzenia się we mnie świadomości istnienia Mitu: „Stara Baśń”, babie lato, „kwiaty” mrozem malowane na szybach okien Chaty i …, (już w czasie studiów) – jeden z wykładów Cz. Miłosza, w Klubie Literackim w Krakowie.
Oczywiście określenie Mit, znalazło się wtedy, kiedy dorosłam i poznałam słowo Mit, ale początek stał się na wsi !

Zimą, kiedy śniegu było tyle - że, aby wyjść z Chatki w Sutnie - np., po wodę do studni, trzeba było najpierw przekopać tunel w śniegu.
Wieczory długie, zimne, ciemne, ale zawsze palił się ogień pod ścianówką i zawsze na rozgrzanych fajerkach glinianej kuchni stało coś do jedzenia, i zawsze świeciły dwie naftowe lampy.
Trzeba było pilnować podcinania knota na czas, bo jak szkło okopcone, robiło się w chacie ciemnawo.

Po kolacji; sprzątnąć, naładować drewienek do ścianówki - (ciepło musiało się utrzymać aż do świtu ), Babcia brała na siebie .

„Podłóż-no trochę pod kuchnię i pod ścianówkę, bo robi się zimno” – odzywał się z za pieca Dziadek Jan. Matka odpowiadała – zaraz…, zaraz!
A Babka Jadwiga niezmiennie - „… zostaw, zrobię…, a ty poczytaj małej, to i ja posłucham”. Mała to byłam ja: z podkurczonymi nogami, opatulona pierzyną siadałam na łóżku i czekałam niecierpliwie, aż Matka zapali papierosa, wyciągnie z za lustra „Starą Baśń”, usadowi się przy ścianówce i zacznie czytać.

Pragnęłam tylko jednego, aby to wieczorne czytanie nigdy się nie kończyło, aby trwało bez przerwy – całą noc, bo niezależnie od szczęścia, jakie odczuwałam słuchając „Starej Baśni” i ciepłego, melodyjnego głosu Matki – (przed zaśnięciem ) miałam jednak problem – duży problem, o którym nikt nie wiedział.

Kiedy tylko zamykałam oczy, natychmiast zjawiały się wielkie pełzające i fruwające mechaniczne potwory. One były takie…, że nawet dzisiaj można je stworzyć tylko techniką komputerową.

( Czyżby moje zdolności „flash „ - owania ….? Odziedziczone po Babce…? Czyżbym już wtedy „wiedziała” co nas czeka…?)


Anka Seniuk, wspaniała aktorka, z którą dzieliłam garderobę w „POWSZECHNYM” w Warszawie po premierze sztuki często
rzucała w moim kierunku – „CZAROWNICA „ ! Kiedy ją zapytałam - dlaczego ? Odpowiadała - ”… jak ciebie widzę z kamienną twarzą – to będzie klapa, a jak rozentuzjazmowaną, jak dziecko - SUKCES. Rzeczywiście, pewne zdarzenia przeczuwałam.

Wróćmy do „potworów” z czasów dzieciństwa. Nacierały na mnie, chciały mnie zmiażdżyć, chwycić w uzbrojone szczęki i zjeść ! TO BYŁ KOSZMAR !
Najokropniejsza chwila: kiedy Matka zamykała „Starą Baśń”, odkładała książkę za lustro - „ …no…, na dzisiaj wystarczy, idź spać”.

Dokonywałam „cudów” aby nie zasnąć, nie zamykać oczu i nie wpuszczać pod powieki mechaniczne zjawy.

Był też fikus – wielki pod sam sufit i bardzo piękny, tyle że…, o zmroku, i o świcie jego gałązki i liście zamieniały się w „straszne strachy”.
Wtedy Matka brała mnie za rękę, prowadziła do fikusa i łagodnym ciepłym głosem mówiła – „…patrz…, roślinka, ma piękne duże liście – dotknij, pozwalam ci jednego zerwać”. To mnie uspokajało.

Zastanawiam się - na ile to, co czułam, słyszałam będąc jeszcze w brzuchu Matki – (żyła w tym czasie w Warszawie, a nadciągała
straszna wojna ), na ile to miało wpływ na matrycę mojej psychiki ?
Mogę sobie wyobrazić, co przeżywała…, (a ja razem z nią) - biedna i wspaniała Matka. Nosiła mnie w sobie, w okresie jej życia - jednym z najstraszniejszych .
Potem był jeszcze bolszewizm, bieda – (dla zwykłych uczciwych ludzi -prawie taka sama jak, w 2013r. ), więzienie i kołchozowy globalizm – zarodek, a właściwie c.d. dzisiejszego – Nowego Porządku Świata, tyle, że ten dzisiejszy posługuje się metodami super nowoczesnymi: cybernetyka, geo –inżynieria, nanogenetyka…, a CZERWONI mieli „prosty” nagan i głód, ale też byli skuteczni.

Nawigator

Licznik odwiedzin

159408
Dziś 17
Ostatni tydzień109
Ostatni miesiąc1048
Ogółem159408