Po pracowitym lecie moje bociany odleciały. Kapryśna pogoda dała się we znaki – (wichury, ulewy, to znów susza ), jednak najstraszniejsza ze wszystkiego…, niefrasobliwość człowieka. Najpierw wyjałowił ziemię, pozbył się naturalnych i od wieków sprawdzonych sposobów jej nawożenia, potem jeszcze „wysterylizował” paskudztwem – środkami owadobójczymi…, ale i tego mu mało - teraz wymyślił przeciwko „szkodnikom” - GMO, genetycznie modyfikowane rośliny, (tak, tak, w Polsce uprawiane ), co definitywnie - NIEODWRACALNIE zatruje środowisko naturalne i polską wieś, więc zdrowego pożywienia dla moich bocianów jest coraz mniej. Dorzućmy niechlujstwo niektórych chłopów – ( bo to nie są Gospodarze), brud pozostawiany po sobie: sznurki, torby po sztucznych nawozach, wymyślne „odstraszacze” - pouczepiane na plastikowych sznurkach…, a nawet im do głowy nie przychodzi, aby to z pola sprzątnąć. Ptaki zaplątują się, umierają w męczarniach, albo z głodu …, dlatego uważam, że moje bociany były bardzo dzielne ! Już drugi sezon udało im się wychować – wykarmić potomstwo. W poprzednim sezonie z czterech maluchów, odlotu dożyły dwa, a w tym sezonie z trójki odleciały też dwa, bo jeden prawdopodobnie nie miał sił. ŻYCZĘ SZCZĘŚLIWEJ DROGI I SZCZĘŚLIWEGO POWROTU !
Ja i moi mili sąsiedzi - Alina i Jurek, będziemy was oczekiwać z niepokojem - bo nie wiem, czy wiecie..?, że w tamtych stronach, dokąd lecicie, jest straszna wojna. Uważajcie na siebie !