Spójrzcie na mapę, rzeczywiście obszar Podlasia w swojej formie jest zarysowany w kształcie trójkąta. Dlaczego Bermudzki? To już sprawa poważniejsza - Trójkątem Bermudzkim przezywa się miejsca, gdzie dzieje się coś dziwnego, niezrozumiałego i negatywnego (kto ma dostęp do internetu, może przeczytać o geograficznym położeniu i wydarzeniach w prawdziwym trójkącie ) - powiem tylko, że już Krzysztof Kolumb 14 września 1492 r. wspomniał w swoim dzienniku o tajemniczym zjawisku na Bermudach, a na dzień dzisiejszy wiadomo, że diabelski trójkąt pochłonął ok. 2000 tys. istnień – po prostu, przepadły bez wieści i już! Podlasie ma dużo wspólnego z Trójkątem Bermudzkim. Już sam fakt, że jest tak przezywane daje do myślenia? Po pierwsze, z tego regionu też masowo znikają ludzie – statystycznie są, ale ich nie ma. Na szczęście wiadomo jednak, że gnieżdżą się w Belgii. Dlaczego? Też wiadomo. Po drugie - region, który biorąc pod uwagę bogactwo i różnorodność przyrody, należy do jednego z najatrakcyjniejszych dla ludzi szukających natury w „nieskazitelnym” stanie – towaru dziś mocno deficytowego, a więc zagłębie dla turystyki, agroturystyki, dla ludzi z zachodu, którzy w pędzie do globalizacji wdepnęli w system „kołchozowy” i wyniszczyli u siebie różnorodność agrarną, zanieczyścili chemią setki, tysiące hektarów, a gwoździem do trumny stało się GMO! Zaczęli więc coraz chętniej odwiedzać region, o którego pięknie i czystości (jak na ironię) dowiadują się od tych „wyjechanych” m.in. do Belgii. Zdawać by się mogło, że WŁADZA - osoby ponadprzeciętne w myśleniu, bo wybrane przez większość, zrozumieją jak jeden mąż, co jest bogactwem i szansą dla ludzi i regionu. Nic z tego! W walce o utrzymanie stołków, splatają się i szczelnie zasłaniają rączkami, słabiznę - jak piłkarze na boisku w obawie przed karnym, a w „słabiznę” jest rzeczywiście trudno trafić tam, gdzie ta sama władza trenuje na tych samych stołkach od lat - czasami i kilkunastu i jest mocno „zapracowana”. Dziś w kryzysowym chaosie jest im jeszcze łatwiej stwarzać pseudodziałania - dla dobra ogółu, i tak szansa Podlasia – bogactwo naturalne – krajobraz, a wiec turystyka, agroturystyka, zdrowa żywność, powietrze itd. stają się i tu towarem deficytowym. Jest jednak wróg, którego siły nie doceniają. Otóż - z chęci zysku, wielkie koncerny są bardzo zainteresowane handlem i produkcją zbóż i roślin genetycznie modyfikowanych. GMO. TAK NAPRAWDĘ, CO TO JEST? Artykuł z portalu Dziennik.pl: „POLSKA RAJEM DLA UPRAW GENETYCZNYCH" czwartek 12 lutego 2009 21:44 "Jemy zmutowaną żywność" Polska jest jednym z pięciu krajów Unii Europejskiej o największych uprawach roślin genetycznie zmodyfikowanych - wynika z danych amerykańskiej organizacji monitorującej rynki rolne (ISAAA). Mamy problem, bo rząd przyznał, że tego nie kontroluje. Skutki, jakie niesie ze sobą spożywanie zmutowanej żywności, poznamy za wiele lat. W 2008 roku aż trzy tysiące hektarów było wykorzystane w naszym kraju na uprawy GMO, dziewięć razy więcej niż rok wcześniej. Tylko Hiszpania, Czechy, Rumunia i Portugalia miały większe zasiewy. To dane ISAAA. Polski rząd nie potrafi powiedzieć, ile jest takich upraw. Dlaczego? "Bo nie ma przepisów, które pozwoliłyby na monitoring" - odpowiada Małgorzata Woźniak odpowiedzialna za żywność GMO w Ministerstwie Rolnictwa. Jej zdaniem projekt stosownej ustawy znajdzie się w Sejmie dopiero w marcu. Podkreśla jednak: "Rząd jest przeciwny takim uprawom, podobnie jak przytłaczająca większość Polaków" Rozwój upraw genetycznie zmodyfikowanych mógłby bowiem zniweczyć wizerunek naszego kraju jako producenta zdrowej, tradycyjnej żywności. Mimo to rząd Donalda Tuska musiał się wycofać z zakazu takich upraw wprowadzonego przez jego poprzedników. Polska nie potrafiła udowodnić Brukseli, że GMO jest szkodliwe dla zdrowia. Do tej pory spór w tej sprawie ciągnie się w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości. Na razie w Unii dopuszczalne są jedynie uprawy zmodyfikowanej przez amerykański koncern Monsanto kukurydzy typu Bt odpornej na szkodniki. Jednak już w przyszłym tygodniu Bruksela podejmie decyzję w sprawie dwóch kolejnych odmian kukurydzy, a zaraz potem soi przeznaczonej już nie na paszę, ale do bezpośredniej konsumpcji. "Rząd musi jak najszybciej skontrolować, gdzie znajdują się te uprawy i czy mogą zarazić sąsiednie pola" - mówi DZIENNIKOWI Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. "Sytuacja nie może wymknąć się spod kontroli" - dodaje. "Wyrastamy na lidera Europy w GMO" czwartek 12 lutego 2009 11:26 "Tusk genetycznie modyfikuje Polskę" Polska staje się europejską potęgą w uprawach roślin genetycznie zmodyfikowanych (GMO). Nasz kraj jest jednym z siedmiu państw Unii z takimi uprawami. Ich obszar rośnie tak szybko, jak nigdzie indziej. Ten "genetyczny skok" nastąpił po objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska. W ubiegłym roku kontrowersyjne rośliny GMO zajmowały w naszym kraju ok. 3 tys. hektarów, aż dziewięciokrotnie więcej niż rok wcześniej - podało stowarzyszenie producentów roślin genetycznie zmodyfikowanych ISAAA (International Service for the Acquisition of Agri-biotech Applications). To tyle samo, co w Niemczech. Uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych zajmą większą powierzchnię w Unii jedynie w Hiszpanii, Czechach, Rumunii i Portugalii. Na razie Bruksela dopuszcza jedynie uprawy odpornej na szkodniki odmiany kukurydzy, ale wkrótce mają zostać wprowadzone na rynek inne rośliny GMO. Gwałtowny wzrost powierzchni upraw w naszym kraju nastąpił po objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie ma zastrzeżeń do nowego typu żywności. Jej zwolennicy wskazują, że rośliny genetycznie modyfikowane są tańsze w uprawie, bo zapewniają większą wydajność i nie wymagają użycia pestycydów. Z kolei przeciwnicy podkreślają, że GMO mogą mieć destrukcyjny wpływ nie tylko na całe ekosystemy, ale też na zdrowie ludzi.

Jędrzej Bielecki, PC"